środa, 20 stycznia 2016

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :)

Rozdział X.
"Hug me. Don't be afraid."

Budzę się i ziewam przeciągle. Siadam na łóżku i widzę jak do sali wchodzi Justin ze śniadaniem. Jak dobrze! Podchodzi do mnie, całuje w policzek i siada na moim łóżku.
-Jak się czujesz, wyspałaś się? -Och! Jaki troskliwy!
~Dobrze, dziękuję. A ty jak się czujesz? Wyspałeś się na tym ciasnym łóżku? -Prycham cichutko i biorę od niego kawę.
-O dziwo, tak! Dobrze mi się spało i dziwię się, że nie wykopałaś mnie na ziemię.-Śmieje się i pociąga łyk kawy, z papierowego kubeczka.
~Ej! Nawet jeśli bym chciała, nie dałabym rady.-Wystawiam mu język i zaczynam jeść kanapkę.
-Racja, jesteś zbyt drobniutka.-Wiem, nigdy mu nie dorównam! -Zaraz powinien być lekarz z wynikami, rozmawiałem z nim wcześniej. -Jak na zawołanie, na salę wchodzi lekarz.
D: Och, nie chciałem przeszkadzać. Smacznego. -Uśmiecha się przyjaźnie i zamyka  za sobą drzwi.
~Ależ nie przeszkadza pan, panie doktorze. Może poczęstuje się pan? -Uśmiecham się.
D: Bardzo dziękuję, ale już powoli nie mieszczę się w fartuch.-Śmiejemy się i naprawdę miły z niego człowiek. A na początku myślałam, że trafił mi się sztywniak.-Dobrze, przejdźmy może do tematu.-Poprawia okulary na nosie i podchodzi do łóżka.-Szczerze mówiąc, badania nie wyszły w stu procentach dobrze. Jesteś jeszcze odrobinę osłabiona, twój organizm również. Będziesz musiała jeszcze zostać na obserwacji.-Tylko nie to!
~Panie doktorze, ale czy to konieczne? Równie dobrze mogłabym odpocząć w domu. Czuję się dobrze i obiecuję, że będę dbać o siebie i odpoczywać.-Lekarz wzdycha i chyba nie wie co ma zrobić. Myśli chwilę i w końcu mówi..
D: Jeśli tak bardzo ci na tym zależy..Ale poczekajmy do wieczora. Pielęgniarka powinna przyjść niedługo, zabrać cię na kolejne badania. Sprawdzę co u ciebie na wieczór, a tymczasem odpoczywaj i staraj się nie wstawać z łóżka, to dla twojego dobra.-Nieco poważnieje, kiwam głową na znak, iż rozumiem i wychodzi z sali. Odkładam folię z kanapek i kubeczek na stolik obok i kładę się. Myślę, jak wygonić na jakiś czas Justina. Chcę iść pospacerować trochę, poszłabym odwiedzić Sophie..ale wiem, że on mi nie pozwoli.
Niedługo później biorą mnie na jakieś badania, które trwają niecałą godzinę. Wracamy na salę, gdzie czeka szatyn.
~Justin-Zaczynam cicho i chrząkam, by pozbyć się guli w moim gardle. ~Bo wiesz, nie mam czystych ubrań i kosmetyczki. Mógłbyś mi przywieść? -Kurde, mam nadzieję, że się zgodzi!
Wpatruje się we mnie i widzę, że w środku toczy walkę za i przeciw. Wzdycha ciężko i odzywa się.
-A potrzebujesz tego teraz? Nie chcę zostawiać cię tutaj sam, Em.-Mówi cicho, aż za cicho..Dziwne.
~Justin, na korytarzu jest moja mama i twój tata. Nie będę sama. Proszę cię, jedź, odpocznij, zjedz coś jeszcze i dopiero wtedy przyjedź. Naprawdę nie musisz tego dla mnie robić. Jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę. Jestem ci ogromnie wdzięczna za troskę, ale naprawdę dam sobie radę. -Chłopak przez chwilę wpatruje się we mnie i przeciera twarz dłońmi.
-No dobra mała, skoro tak ci na tym zależy. Ale jadę tylko po twoje rzeczy, wezmę prysznic i jestem z powrotem, jasne? Masz nie wstawać z łóżka i odpoczywać. Góra dwie godziny i jestem. Trzymaj się, niedługo wrócę.-Przytulam go lekko i szepczę do ucha "dziękuję", na co widzę, że chłopak kręci głową na znak "o boże, mała". Ale uśmiecha się do mnie i wychodzi.
Wreszcie zostaję sama, jak dobrze! Leżę i upajam się błogą ciszą. Jednak nie na długo..Do sali wchodzi moja mama i Chris. No to teraz się zacznie..
-Kochanie, jak się czujesz? Boli cię coś? Może zawołam pielęgniarkę, by przyniosła jakieś leki przeciwbólowe? -Gada jak opętana i chce mi się z niej śmiać.
~Mamo, uspokój się. Czuję się dobrze. Lekarz mówił o wynikach badań i muszę jeszcze zostać na obserwacji, może na wieczór mnie wypisze. A teraz mam odpoczywać.-Wzdycham i mam nadzieję, że niebawem wypiszą mnie do domu. Nie chcę spędzić całych wakacji leżąc w łóżku szpitalnym!
-No dobrze, w takim razie zostawię cię, prześpij się i po odpoczywaj. Będziemy na korytarzu.-Uff, wreszcie spokój!- A, jeszcze coś, widziałaś może Justina?
~Pojechał do domu, wziąść prysznic i ubrania dla mnie. Powinien wrócić niedługo, więc możecie jechać do domu. I tak nie ma sensu byście tutaj siedzieli, skoro będę leżeć cały dzień, a wy spędzicie na stołkach kilka godzin. Pojedźcie do domu, w razie czego zadzwonię do was.-Naprawdę chcę, by już jechali. Muszę odpocząć i bez sensu, by było gdyby spędzili tutaj cały dzień.
-No dobrze, skoro tak chcesz. Gdyby coś się działo, dzwoń od razu. Do zobaczenia skarbie, kocham cię.-Przytula się do mnie.
~Ja ciebie też mamuś.
CH: Potrzebujesz czegoś? Może jesteś głodna? Mów śmiało, a załatwię ci co chcesz.-Promienieje z każdą chwilą. Chris to naprawdę świetny facet. Widzę, że mama jest z nim szczęśliwa i dla mnie jest bardzo miły.
~Dziękuję Chris, Justin się o wszystko postarał, nic mi nie brakuje.-Żegnamy się wymianą spojrzeń i uśmiechem i zostaję sama. 

Leżę od dobrych trzydziestu minut. Justina jeszcze nie ma, więc mam okazję się przejść. Cichutkim, tanecznym krokiem wychodzę z sali i idę długim korytarzem. Staję przed salą "205". Pukam i niemal od razu słyszę ciche "proszę". Wchodzę i widzę zwiniętą w kulkę brunetkę. 
~Cześć, nie przeszkadzam? -Pytam niepewnie i podchodzę bliżej.
-N-nie, nie przeszkadzasz -Jąka się. -Siadaj. -Wykonuję polecenie i siadam obok dziewczyny.
~Może opowiesz mi o sobie? Wczoraj nie mieliśmy za bardzo okazji, by porozmawiać -Uśmiecham się, a ona przytakuje głową.
-Mam na imię Sophie. Mam 17 lat. Chyba tak jak ty, mam rację? -Kiwam twierdząco głową. -Moi rodzice nie żyją, jestem jedynaczką. Mieszkam niedaleko. -Mówi bardzo cicho i psychologiem nie trzeba być, by stwierdzić że Sophie jest bardzo smutna i niechętnie mówi o sobie. -No dobrze, chyba wystarczająco o mnie wiesz, teraz twoja kolej.
~Mam na imię Emy. Jak wcześniej wspomniałaś, mam 17 lat. Przyjechałam tutaj na wakacje z mamą, jej nowym facetem i jego synem. Mam starszą siostrę. Mój tata nie żyje.-Kończę i podnoszę wzrok. Sophie siedzi przygaszona, jakby nad czym ostro rozmyślała. ~Wszystko dobrze?
-Tak, przepraszam..Często się tak zawieszam.-Serio?! Witaj w klubie!
~Nie przejmuj się, też tak mam.-Puszczam jej oczko, by trochę rozluźnić atmosferę.
-Jak było wczoraj z bratem? Miałaś ochrzan? -Prycha cicho i nareszcie się uśmiecha!
~Niestety, nigdzie nie puszcza mnie samej, jest strasznie troskliwy! Ale tak właściwie to nie jest mój brat, to syn faceta mojej mamy.-Posyłam niepewny uśmiech i widzę, że ona odpowiadam tym samym gestem. 
-Nie przejmuj się, przejdzie mu.-Puszcza mi oczko.
~Myślisz? -Och, byłoby świetnie!
-Ja to wiem Emy, to początki. A jak dogadujesz się z nimi?
~Nasze stosunki mogę uznać za bardzo dobre. Jego ojciec rówież jest bardzo miły, przyjazny.-Bardzo mnie to cieszy. Szczerze mówiąc na początku miałam obawy co do nowego związku mojej mamy, ale najwidoczniej niepotrzebnie!
I tak rozmawiamy prawie godzinę. Jest bardzo miło i sympatycznie. Sophie jest przemiłą osobą, tylko na początku jest nieco nieśmiała i by otworzyć się przed kimś, musi mu zaufać i poznać bliżej. Cieszę się, że jestem tą osobą. Sophie nie wygląda na nastolatkę tryskającą radością, więc cieszy mnie, iż tak szczerze mogłam z nią porozmawiać. Prawie w ogóle się nie znamy, a tak szybko ją polubiłam. Udziela mi kilka rad, z czego niezmiernie się cieszę! Niechętnie mówi o sobie, dlatego też nie naciskałam. Jest godzina czternasta. Niestety, naszą pogawędkę przerywa dzwonek przychodzącego sms-a. Otwieram skrzynkę odbiorczą i czytam.

Justin: Jestem pod szpitalem. Za 2 minuty będę. Mam nadzieję, że leżysz grzecznie w łóżku. :)

Sophie widząc moją skwaszoną minę, od razu domyśla się o co chodzi..
-Niech zgadnę.."Brat"? -Spytała robiąc cudzysłowie w ostatnim wyrazie.
~Niestety, zdołałam się go pozbyć jedynie na dwie godziny. Muszę wracać, jeśli nie chcę słuchać kazania, że nie mogę wstawać z łóżka i mam odpoczywać.-Przewracam oczami i obie zaczynamy się się śmiać. Tuląc się na pożegananie, dyskretnie chowam karteczkę z moim numerem telefonu do jej szafeczki i wychodzę. Biegnę na palcach do mojego pokoju i po otwarciu drzwi oddycham z ulga! Wskakuję szybko do łóżka i dosłownie kilka sekund później widzę Justina, wchodzącego do mojego pokoju. Ale miałam farta!
-Byłaś grzeczna? -Porusza zabawnie brwiami i podaje mi reklamóweczkę z czystymi ubraniami i kosmetyczką.
~Oczywiście! Dziękuję za rzeczy.-Puszczam mu oczko i wstaję z łóżka. ~Idę się przebrać.
-Ok, zaprowadzę cię.-Przewracam teatralnie oczami i nie odzywam się słowem, bo wiem że nie zmieni zdania. W łazience przebieram się szybciutko, nakładam na twarz make-up, czeszę włosy i spryskuję się kwiatowym perfumem. 
-Ślicznie wyglądasz, mała.-Oblizuje usta i puszcza oczko. Tak, zdecydowanie podoba mu się! Swoim zachowaniem zdradza wszystko!
~Dziękuję.-Uśmiecham się i wchodzimy do sali, w której czeka lekarz. ~Och, dzień dobry panie doktorze. Co pana sprowadza o tej godzinie? -Czyżby wyniki?? Mam nadzieję, że są dobre!
D: Dzień dobry panienko.-Śmieje się cicho. -Mam wyniki badań. Jak się czujesz?
~Bardzo dobrze, panie doktorze. Czuję się jak nowa. Kroplówka i proszki bardzo pomogły! -Szczerzę się jak wariatka.
D: W takim razie możesz wracać do domu. Wyniki dobrze wyszły, więc nie ma co cię tutaj trzymać.-Och, naprawdę?! Jak dobrze!
~Naprawdę? Ale się cieszę! Dziękuję za wszystko, panie doktorze. I mam nadzieję, że nie do zobaczenia w tym miejscu.-Śmiejemy się.
D: Taka moja praca, też mam nadzieję że więcej nie będziemy musieli się tutaj spotkać. Przynajmniej nie w takich okolicznościach.
Żegnamy się z doktorem i pakujemy moje rzeczy. Niecałe dziesięć minut później jesteśmy gotowi i opuszczamy to miejsce. Wychodzimy przez duże, szare (podwójne) drzwi. Staję przed szpitalem i aż mnie zatyka. To w ogóle nie to miejsce! Jak to możliwe?! W wewnątrz szpital wydaje się normalny, jak to szpital. Ale z zewnątrz..budynek wygląda bardzo dziwnie. Budynek jest cały szary z zewnątrz, ściany lekko obdarte i zasypane. Wygląda jakby stał tutaj bardzo długo! Naprawdę nie tego się spodziewałam. Potrząsam głową, by więcej nie myśleć o tym miejscu i odwracam sie w stronę Justina. Stoi, cały czas przyglądając mi się i stojąc przy..MOTORZE??! 
~C-co ty robisz na motorze?! Nie wsiądę na niego! Nie ma mowy! -Od razu atakuję go. Ale naprawdę boję się jeździć na motorach i nie chcę tego robić. 
-Spokojnie, nic ci się nie stanie.-Podchodzi do mnie i łapie dłońmi za policzki. -Jesteś ze mną bezpieczna, tak? -Wpatruje się w moje oczy i po chwili kiwam twierdząco głową. Justin pomaga mi wsiąść na motor, zakłada kask i sam siada z przodu. -Przytul się, a nie będziesz się bała.
Robię to, co mówi i ruszamy z piskiem opon. Justin jedzie bardzo szybko, wystraszona mocniej zaciskam ręce, owinięte wokół jego bioder i  zamykam oczy. -Spokojnie, za niedługo będziemy.
I faktycznie, niedługo po tym jesteśmy na miejscu. Justin parkuje na niedużym parkingu i zsiadamy z motoru. -Trzymaj moją czapkę, nie możesz chodzić na słońcu przez jakiś czas.-Zakłada mi na głowę swoją czapkę z daszkiem i ruszamy w kierunku plaży. Przechodzi przez tratwę i ukazuje się nam nasz domek. Tak za nim tęskniłam!
~Czeeść, wróciliśmy.-Krzyczę, ale w domku cisza. Rozglądam się wszędzie, ale nie ma żywej duszy. Pewnie gdzieś pojechali. Wyciągam smartfona z torebki i piszę sms'a do mamy.

Jesteśmy już w domku. Czekamy na was. Kocham cię.

Po chwili dostaję sms'a od mamy..

Za 15 minut będziemy. Ja ciebie też kocham, córeczko. Do zobaczenia niebawem.

-Chcesz coś zjeść, napić się, spać??-Zasypuje mnie pytaniami, a ja kiwam głową.
~Jestem trochę zmęczona.-Patrzę na telefon i na wyświetlaczu jest godzina prawie siedemnasta. ~Za niedługo wrócą rodzice. Przywitam się i i pójdę spać.

I tak też było. Przywitałam się z rodzicielką oraz Chrisem i po prysznicu, położyłam się spać.

***
Wstaję i patrzę na zegarek, który wskazuje godzinę jedenastą. Wow, aż tyle spałam? Idę do łazienki, biorę szybki, poranny, orzeźwiający prysznic i przebieram się. Układam włosy oraz twarz do porządku i wychodzę. Idę do kuchni, w której przebywają moja mama i Chris.
~Dzień Dobry.-Mówię wesoło, dzisiaj mam wyjątkowo, dobre samopoczucie.
-Witaj skarbie.-Tulę się do mamy.
CH: Witam śpiącą królewnę, jak się spało? -Och, jaki uprzejmy!
~Bardzo dobrze, dziękuję. Gdzie Justin? -Czyżby mi uciekł?! Śmieję się w myślach.
CH: Rozmawia przez telefon na tarasie.- Puszcza mi oczko i udaję się w wyznaczone miejsce.
Staję niedaleko od szatyna, lecz ten nie widzi mnie, ponieważ stoi tyłem do mnie. 
-Kurwa, stary, jestem na wakacjach..tak?! Nie będę stąd ot tak wyjeżdżać, bo ten gość sobie tego zażyczył! Dobra, przemyślę to. Jak to co z Cassie?! Proszę cię, nie drąż tematu! Muszę kończyć. Na razie. -Kończy a ja udaję, że właśnie wchodzę. Jestem ciekawa o co chodzi Justinowi mówiąc "Jak to co z Cassie?!" i "Nie będę stąd ot tak wyjeżdżać, bo ten gość sobie tego zażyczył!". Nie chcę, by domyślił się, iż podsłuchałam jego rozmowę, dlatego nic nie wspominam.
-Cześć mała, jak samopoczucie? -Przytula mnie soczyście.
~Bardzo dobrze, dziękuję. A twoje? -Pytam i już znam odpowiedź.
-Mogło być lepiej.-Wzdycha. I zastanawiam się czy spytać go o co chodzi. A co jeśli się zezłości?
~Coś się stało? -Pytam niepewnie, gryząc przy tym wargę.
-Nie, wszystko Ok. Pamiętasz, mieliśmy zrobić obiad ostatnio..? Może zabawimy się w kucharzy dzisiaj? -Porusza zabawnie brwiami i już podoba mi sie ten pomysł.
~Pewnie! -Odpowiadam bez zastanowienia.

Wyciągam z szafki moje ulubione, cynamonowe płatki oraz mleko z lodówki. Robię sobię śniadanie i wcianam. Jest godzina dwunasta trzydzieści. Razem z Justinem umawiamy się kto robi jakie dania i sporządzamy listę potrzebnych składników. Sprawdzamy czy wszystko jest i zabieramy się do roboty..




                         ******************************
No hey hey!! Jak podoba wam się kolejny rozdział? Tym razem dodałam
szybciej niż zawsze, dlatego następny również postaram się tak dodać.
 Wszystkie potrzebne informacje, kontakt itp. znajdziecie w zakładkach. Do zobaczenia!
                          CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
                                   "Sabinkaa"

2 komentarze: