Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :))
Rozdział VII
"He has a girlfriend?"
Po rozpakowaniu się schodzę na dół do salonu, gdzie wszyscy już siedzą na
kanapie i oglądają TV. Siadam wygodnie na fotelu i zaczynam przeglądać swojego
Iphona, na którym znajduje się kilka wiadomości od Dove i Megan.
CH: Chcecie iść zjeść do restauracji czy kupimy kilka składników i zrobimy
kolację sami??- Pyta Chris spoglądając na nas.
~Do restauracji, a jutro ja z Justinem wykażemy się talentem kulinarnym.-
Posyłam zadziorny uśmieszek w stronę Justina, a ten tylko kiwa głową w geście
"Serio??".
-Oj mała, ty i tak mi nigdy nie dorównasz. Tylko się zmęczysz.- Odgryza mi
się. Świetnie się przy tym bawimy.
~Już nie mogę się doczekać jutra, aż skopie ci tyłek samym deserem!-
Wystawiam w jego kierunku język.
J: To się jeszcze ukaże.- Zagryza policzek od środka i rozchodzimy się do
swoich pokojów.
Mój pokój jest
prześliczny. Leżę na łóżku dobre półtora godziny i nagle mam ochotę przejść się
zwiedzić wyspę. Przebieram się w komplecik spodenki+bluzka i podchodzę do drzwi pokoju Justina. Lekko pukam do drzwi i
niemal od razu słyszę "proszę".
~Idę pozwiedzać wyspę, idziesz ze mną?- Pytam i uśmiecham się.
J: Jasne, daj mi chwilkę.- Wychodzę z pokoju szatyna.
Po niecałych 5 minutach jest już przy mnie, ubrany w krótkie niebieskie
spodenki do kolan i białą bluzkę z palmą na środku. Na głowie oczywiście nie
obyło się bez czapki z daszkiem, założonej tyłem na przód. Wychodzimy z domku o
20. Jest lato, więc będzie robić się ciemno dość późnym wieczorem. Przechodzimy
przez dość długą tratwę i już czujemy gładziutki, jak mąka piasek pod nogami.
Po kilku chwilach docieramy do małej kawiarenki, gdzie zamawiamy drinki.
Dzisiaj się skusiłam, ponieważ jestem na wakacjach, a poza tym jest strasznie
gorąco! Pijąc drinka rozmawiamy i śmiejemy się z byle rzeczy. Po wypiciu całej
zawartości szklanki, idziemy w kierunku sklepików z ubraniami. Od razu w oko
wpada mi białe bikini.
J: Podoba ci się?- Pyta i uśmiecha się w moim kierunku.
~Bardzo. Może pójdę przymierzyć?-
J: Pewnie, leć. Ja tu poczekam.- Szukam swój rozmiar i lecę jak poparzona
do przymierzalni. Po chwili wychodzę już w swoich ubraniach i podchodzę do
kasy. Właśnie wyciągam portfel i chcę płacić, ale obok mnie staje Justin i
wręcza pani kasjerce potrzebny do zapłacenia banknot. Sprzedawczyni uśmiecha
się widząc to i wkłada strój kąpielowy do woreczka. Dziękujemy i wychodzimy ze
sklepu.
~ Justin, co to było?- Pytam robiąc minę w stylu "zwariowałeś"?
J: Taki mały prezent. Podoba się?- Uśmiecha się przebiegle.
~Tak, podoba się, ale..- Nawet nie zdążyłam dokończyć ale KTOŚ mi przerwał.
J: Żadnego "ale". Cieszę się, że ci się podoba. Idziemy?-
Uśmiecham się i całuję szatyna w policzek. Idziemy powoli do sklepu z
pamiątkami. Po dotarciu na miejsce słyszę jak dzwoni mój telefon, więc
natychmiast odbieram.
~Zaraz wracam.-Mówię i odchodzę kawałek.
-Hey Em! Jak tam??
~Hey Dove, niesamowicie! Zgadnij gdzie Chris zabrał nas na wakacje!- Mówię
podekscytowana.
-No dawaj!- Słyszę w jej głosie, że jest bardzo ciekawa.
~Na Malediwy, rozumiesz ty to?!- Obie piszczymy z radości.
-Ale super, zazdroszczę! Co teraz robisz??
~Teraz z Justinem zwiedzamy wyspę.
-Z Justinem??- Chrząka "podejrzliwie".
~Och, dałabyś spokój! Justin to mój przyjaciel!- Tłumaczę się, choć wiem,
że i tak mi nie uwierzy.
-Załóżmy, że ci wierzę..Okey to ja ci nie przeszkadzam. Dzwoń i pisz.
Udanych wakacji kochanie.
~Dziękuję, Paa.- Cmokam w słuchawkę i rozłączam się.
J: Idziemy??- Uśmiecha się.
~Tak, chodź.-Odpowiadam i ruszamy w stronę plaży.
Jest godzina 21:30. Siadamy na piasku i wygłupiamy się jak małe dzieci,
lecz po chwili przerywam zabawę. Muszę z nim szczerze porozmawiać..
~Justin, musimy pogadać.- Zaczynam niepewnie.
-O czym?- Jest nieco zaskoczony, ale uśmiecha się promiennie.
~O incydencie na imprezie.- Spoglądam na niego ukradkiem i widzę jak
momentalnie z jego ust schodzi uśmiech.
-Och, no tak.- Oboje nie umiemy mówić dalej, trudna jest nie tylko dla mnie
ta sytuacja, ale i również dla niego.
~Przepraszam cię za tą moją nachalność. Nie mam pojęcia co we mnie
wstąpiło, już drugi raz. Nie wiem dlaczego cię pocałowałam...Wybaczysz mi?-
Powoli podnoszę głowę ku górze i widzę jak szatyn na mnie spogląda, a na jego
usta wkracza uśmiech, co mnie bardzo cieszy.
~No pewnie mała, nic się nie stało. Ja też nie wiem co się ze mną stało.
Ale jeśli to sobie już wyjaśniliśmy, to teraz moja kolej..- Bierze głęboki wdech
i ..-Naprawdę się mnie boisz?
Od razu ściska mnie coś w brzuchu. Co mam mu powiedzieć? Prawdę? Nie chcę
go zranić, bo wiem że żałuje tego co zrobił.
~Czy jeśli bałabym się ciebie, to siedziałabym z tobą tutaj, teraz, w tym
momencie? Chcesz żebym była szczera??
J: Tak, chcę wiedzieć wszystko, chcę abyś przy mnie czuła się bezpiecznie.-
Mówi i widzę jak jego oczy przepięknie błyszczą się w słońcu.
Biorę głęboki wdech- Po twoim wybuchu w samochodzie, tuż po walce trochę
się ciebie wystraszyłam, ale już jest wszystko OK.- Kończę i widzę jak się
spina, nawet nie rozumiem dlaczego.
J: Nie Emy, nic nie jest OK, naprawdę tego nie chciałem, ale zdenerwowałaś
mnie i...-Tutaj zamyka oczy i czuję, że myśli nad czymś.
~Nie wracajmy do tego, proszę.- Odpowiadam cicho i kładę swoją dłoń na
jego. On tylko otwiera oczy i spogląda na mnie jakby zupełnie nie spodziewał
się mojej reakcji.
~Przytulisz mnie?-Pytam, a ten lekko się śmieje pod nosem i rozkłada ręce
do uścisku.
***Oczami Justina***
Em podchodzi do mnie i zawiesza ręce na mojej szyi. Ja oplatam rękoma jej
wąską talię i chowam twarz w zagłębieniu jej szyi, napawając się przy tym
pięknym zapachem jej perfum. Po chwili puszcza mnie i mówi po cichu:
~Od razu lepiej.- Lekko prycham i przekładam rękę przez jej ramię, kierując
się w stronę domku. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu.
***Oczami Emy***
-Gdzie byliście?- Już w progu "zaatakowała" nas moja mama z promiennym
uśmiechem na twarzy.
~Poszliśmy pozwiedzać wyspę.- Odpowiadam i podchodzę do lodówki po sok
pomarańczowy, który od razu nalewam do czterech szklanek, wrzucam do nich 3
kostki lodu i na tacy niosę do gościnnego pokoju.
CH: O jezu, Em! Ratujesz nam życie- Wzdycha Chris.
~Och, ależ nie ma za co..- Prycham cicho pod nosem i kładę tacę na drewniany stolik.
Siadam na fotel i biorę szklankę z zimnym napojem do ręki, upijając łyk.
Momentalnie w moje żyły uderza cudowne uczucie orzeźwienia.
-Może pójdziemy do jacuzzi, na taras? Na dworze zrobiło się już nieco
chłodniej, więc nas nie sparzy.- Pyta mama.
-Dobry pomysł.- Odpowiadamy w tym samym momencie, przez co wszyscy
wybuchają śmiechem.
Każdy idzie do swojego pokoju i przebiera się. Zakładam białe bikini i wychodzę z pokoju, kierując się na taras. Obok jacuzzi, na leżakach leży
moja mama i Chris. Justina jeszcze nie ma.
-Śliczne bikini kochanie.- Mówi zdejmując okulary słoneczne, choć i tak nie
świeci słońce. Cała mama..
CH: To prawda, jest śliczne, nowe?- Pyta Chris.
~ Dziękuję i tak, nowe. Dostałam w prezencie.- Uśmiecham się i słyszę jak
ktoś wchodzi na taras. Justin.
-Od..?- Pytał zaciekawiona rodzicielka.
~ Od niego.- Wskazuję palcem na szatyna, po czym ten lekko się uśmiecha.
J: Widze, że dobrze leży.- Zjeżdża wzrokiem od stóp do głowy i oblizuje
delikatnie koniuszkiem języka, wargi. Zawsze tak robi gdy coś mu się podoba.
Bynajmniej mam pewność, że nie kłamie.
~ Zgadza się. Wchodzimy do jacuzzi?- Pytam szybko, czując że na moje
policzki wkrada się rumieniec. Mama z Chrisem wchodzą do jacuzzi, natomiast ja
dopiero odrywam stopy od ziemi i ruszam w ich kierunku. Justin przechodząc obok
mnie szepta mi do ucha "rumienisz się, mała" i z uśmiechem na twarzy
wchodzi do siedzących w jacuzzi już mamy i Chrisa. Wchodząc do wody Justin
podaje mi rękę i pomaga wejść po schodkach, bym nie poślizgnęła się. W jacuzzi
siedzimy już od dobrych prawie 2 godzin. Nagle nasze rozmowy przerywa dzwonek z
telefonu Justina. Wychodzi z wody i podchodzi do stolika Wyciera dłonie
ręcznikiem, bierze iphona do ręki i przeczytawszy nazwę kontaktu wychodzi z
tarasu do chatki. Nie ukrywam, że trochę mnie to ździwiło. Niestety..Ciekawość
przejęła nademną kontrolę i kazała iść podsłuchać rozmowę. Wychodzę z jacuzzi i
pod pretekstem pójścia do toalety po cichu, z ręcznikiem owiniętym w talii,
wchodzę do domku. Justin znajduje się w wolnym pokoju, obok kuchni i na
dodatek nie ma zamkniętych drzwi, co upraszcza moje zadanie. Wchodzę na
paluszkach do kuchni i "nalewam soku". Słyszę kawałek jego rozmowy.
-Tak, wiem kochanie ale wiesz, że mam dużo pracy. Obiecuję. Oczywiście, że
cię kocham. Za miesiąc. Niestety nie mogę szybciej przyjechać, plany się
pozmieniały i nie mogę nic zrobić. Nie gniewaj się myszko.- Jestem w
kompletnym szoku. JUSTIN MA DZIEWCZYNĘ?! Jak to? Dlaczego mi o tym nie
powiedział? Boli mnie to, że całował się ze mną 2 RAZY, a tak naprawdę ma dziewczynę
i beszczelnie ją okłamuje! Nie mogę uwierzyć, w to co właśnie słyszałam. Nagle
słyszę
-Jutro zadzwonię, pa.- Rozłącza się, a ja w tym czasie szybko maszeruję w
kierunku tarasu. Jest kilka minut po północy. Nie mając już na nic ochoty
żegnam się z wszystkimi i idę w kierunku swojego pokoju, lecz zamyślona wpadam
na Justina i gdyby nie jego dłonie, które szybko oplotły mnie w pasie,
upadłabym.
~ Sorki, zamyśliłam się.- Mówię lekko speszona.
J: Właśnie zauważyłem, nad czym tak rozmyślasz?- Och, serio chcesz
wiedzieć?!
~O niczym ważnym, idę się położyć. Dobranoc.- Odpowiadam i idę do swojego
pokoju.
J: Dobranoc, mała.- Puszcza mi oczko i idzie na taras.
Wchodzę do swojego pokoju i wyjmuję z szafy piżamę. Biorę szybki
prysznic i ubrana wychodzę z łazienki. Kładę się spać i po kilku chwilach
odpływam w głęboki sen.
*** Mój sen***
Biegnę przed siebie i potykam się o pojedyncze, małe kamyki. Wbiegam do
ciemej uliczki, jednak nici z mojej ucieczki. Po chwili czuję jak moje plecy
stykają się z zimną, betonową ścianą, a nadgarstki mam przyciśnięte po bokach
mojej głowy. Zakapturzona postać śmieje się przebiegle i przygryzając płatek
mojego ucha szepcze: Teraz jesteś moja, nie martw się, będzie nam razem dobrze.
Płaczę, a wręcz szlocham, lecz nic to nie daje. Chłopak/mężczyzna ociera moje
łzy z policzków i zaczyna odpinać moją bluzę. Ściąga mi ją i później wkłada
zimne dłonie pod moją bluzkę. Błądzi dłońmi po moim brzuchu i dociera do piersi.
Zdejmuje ze mnie biustonosz i ugniata moje piersi w swoich dużych dłoniach. Po
tym wybucham jeszcze głośniejszym szlochem i wiem, że nie mam z nim żadnych
szans. Mężczyzna zdejmuje ze mnie spodnie i rzuca je w kąt ciemnej uliczki.
Zostaję tylko w samych koronkowych majtkach i bluzce. Momentalnie wpija się
moje usta, a ja próbuję się wyrwać z uchwytu oprawcy. Mężczyzna denerwuje się, a wręcz się wkurza i uderza mnie z pięści w twarz, przez co upadam na
zimną ziemię. Schyla się nademną i znów SZEPCZE "Kochanie, chcesz by
bolało mocniej? Wiem, że nie dlatego bądź grzeczna, mówiłem ci, że będzie nam
dobrze." Nagle rozrywa moje majtki, krzyczę i błagam by przestał, ale nic.
Płaczę jak opętana i nagle..Budzę się.
Przed sobą widzę Justina. Siedzi naprzeciwko mnie na moim łóżku i widać, że
jest aż przerażony. Dotykam policzki i czuję na nich łzy. Musiałam płakać
przez sen. Czuję, że się cała trzęsę.
J: Jezu, Em. Jak dobrze że się już obudziłaś. Płakałaś, krzyczałaś i
prosiłaś by "tego nie robił". Co ci się śniło??- Nie wytrzymuję i
wtulam się w niego. Szlocham i nie mogę się opanować.
~Dziękuję, że mnie obudziłeś, to było okropne.- Zdołałam wydukać.
J: Ciii, już dobrze. Nic ci się nie stanie.
***Oczami Justina***
Budzą mnie dziwne krzyki i płacz. Wstaję pośpiesznie i wychodzę ze swojego
pokoju. Słyszę, że odgłosy dobiegają z pokoju Em, dlatego wbiegam do jej
pokoju, bez pukania i widzę, że śpi. Podbiegam do łóżka i siadam na nim.
Próbuję ją obudzić, ale nic z tego. Nie daję rady. Kompletnie nie wiem co mam
robić. Martwię się o nią, krzyczy i błaga o pomoc. Po kilku minutach wreszcie
udaje mi się ją obudzić. Momentalnie podnosi się do pozycji siedzącej i widzę,
że cała się trzęsie. Wystraszony pytam co jej się śniło, lecz ona od razu wtula
się we mnie. Głaszczę ją po plecach i próbuję uspokoić. Niedługo i udaje mi
się. Od razu czuję ogromną ulgę.
J: Może zostać z tobą do rana? W razie czego jestem pod ręką.-
Składam propozycję próbując rozluźnić atmosferę.
~To świetny pomysł. Wskakuj.- Podnosi kołdrę do góry i po chwili leżę przy
niej. Em zasypia "na swojej połowie" a ja "na swojej".
***********************
No hey hey! Przybywam z VII rozdziałem!! Mam nadzieję, że
podoba wam się, bo mi bardzo. Wydaje mi się, że ten rozdział
wyszedł jako jedyny najdłuższy, co mnie cieszy. Do zobaczenia!
podoba wam się, bo mi bardzo. Wydaje mi się, że ten rozdział
wyszedł jako jedyny najdłuższy, co mnie cieszy. Do zobaczenia!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
"Sabinkaa"
"Sabinkaa"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz