poniedziałek, 28 grudnia 2015

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :))

Rozdział VII

"He has a girlfriend?"

Po rozpakowaniu się schodzę na dół do salonu, gdzie wszyscy już siedzą na kanapie i oglądają TV. Siadam wygodnie na fotelu i zaczynam przeglądać swojego Iphona, na którym znajduje się kilka wiadomości od Dove i Megan.
CH: Chcecie iść zjeść do restauracji czy kupimy kilka składników i zrobimy kolację sami??- Pyta Chris spoglądając na nas.
~Do restauracji, a jutro ja z Justinem wykażemy się talentem kulinarnym.- Posyłam zadziorny uśmieszek w stronę Justina, a ten tylko kiwa głową w geście "Serio??".
-Oj mała, ty i tak mi nigdy nie dorównasz. Tylko się zmęczysz.- Odgryza mi się. Świetnie się przy tym bawimy.
~Już nie mogę się doczekać jutra, aż skopie ci tyłek samym deserem!- Wystawiam w jego kierunku język.
J: To się jeszcze ukaże.- Zagryza policzek od środka i rozchodzimy się do swoich pokojów.
Mój pokój jest prześliczny. Leżę na łóżku dobre półtora godziny i nagle mam ochotę przejść się zwiedzić wyspę. Przebieram się w komplecik spodenki+bluzka i podchodzę do drzwi pokoju Justina. Lekko pukam do drzwi i niemal od razu słyszę "proszę".
~Idę pozwiedzać wyspę, idziesz ze mną?- Pytam i uśmiecham się.
J: Jasne, daj mi chwilkę.- Wychodzę z pokoju szatyna.
Po niecałych 5 minutach jest już przy mnie, ubrany w krótkie niebieskie spodenki do kolan i białą bluzkę z palmą na środku. Na głowie oczywiście nie obyło się bez czapki z daszkiem, założonej tyłem na przód. Wychodzimy z domku o 20. Jest lato, więc będzie robić się ciemno dość późnym wieczorem. Przechodzimy przez dość długą tratwę i już czujemy gładziutki, jak mąka piasek pod nogami. Po kilku chwilach docieramy do małej kawiarenki, gdzie zamawiamy drinki. Dzisiaj się skusiłam, ponieważ jestem na wakacjach, a poza tym jest strasznie gorąco! Pijąc drinka rozmawiamy i śmiejemy się z byle rzeczy. Po wypiciu całej zawartości szklanki, idziemy w kierunku sklepików z ubraniami. Od razu w oko wpada mi białe bikini.
J: Podoba ci się?- Pyta i uśmiecha się w moim kierunku.
~Bardzo. Może pójdę przymierzyć?-
J: Pewnie, leć. Ja tu poczekam.- Szukam swój rozmiar i lecę jak poparzona do przymierzalni. Po chwili wychodzę już w swoich ubraniach i podchodzę do kasy. Właśnie wyciągam portfel i chcę płacić, ale obok mnie staje Justin i wręcza pani kasjerce potrzebny do zapłacenia banknot. Sprzedawczyni uśmiecha się widząc to i wkłada strój kąpielowy do woreczka. Dziękujemy i wychodzimy ze sklepu.
~ Justin, co to było?- Pytam robiąc minę w stylu "zwariowałeś"?
J: Taki mały prezent. Podoba się?- Uśmiecha się przebiegle.
~Tak, podoba się, ale..- Nawet nie zdążyłam dokończyć ale KTOŚ mi przerwał.
J: Żadnego "ale". Cieszę się, że ci się podoba. Idziemy?- Uśmiecham się i całuję szatyna w policzek. Idziemy powoli do sklepu z pamiątkami. Po dotarciu na miejsce słyszę jak dzwoni mój telefon, więc natychmiast odbieram.
~Zaraz wracam.-Mówię i odchodzę kawałek.
-Hey Em! Jak tam??
~Hey Dove, niesamowicie! Zgadnij gdzie Chris zabrał nas na wakacje!- Mówię podekscytowana.
-No dawaj!- Słyszę w jej głosie, że jest bardzo ciekawa.
~Na Malediwy, rozumiesz ty to?!- Obie piszczymy z radości.
-Ale super, zazdroszczę! Co teraz robisz??
~Teraz z Justinem zwiedzamy wyspę.
-Z Justinem??- Chrząka "podejrzliwie".
~Och, dałabyś spokój! Justin to mój przyjaciel!- Tłumaczę się, choć wiem, że i tak mi nie uwierzy.
-Załóżmy, że ci wierzę..Okey to ja ci nie przeszkadzam. Dzwoń i pisz. Udanych wakacji kochanie.
~Dziękuję, Paa.- Cmokam w słuchawkę i rozłączam się.
J: Idziemy??- Uśmiecha się.
~Tak, chodź.-Odpowiadam i ruszamy w stronę plaży.
Jest godzina 21:30. Siadamy na piasku i wygłupiamy się jak małe dzieci, lecz po chwili przerywam zabawę. Muszę z nim szczerze porozmawiać..
~Justin, musimy pogadać.- Zaczynam niepewnie.
-O czym?- Jest nieco zaskoczony, ale uśmiecha się promiennie.
~O incydencie na imprezie.- Spoglądam na niego ukradkiem i widzę jak momentalnie z jego ust schodzi uśmiech.
-Och, no tak.- Oboje nie umiemy mówić dalej, trudna jest nie tylko dla mnie ta sytuacja, ale i również dla niego.
~Przepraszam cię za tą moją nachalność. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, już drugi raz. Nie wiem dlaczego cię pocałowałam...Wybaczysz mi?- Powoli podnoszę głowę ku górze i widzę jak szatyn na mnie spogląda, a na jego usta wkracza uśmiech, co mnie bardzo cieszy.
~No pewnie mała, nic się nie stało. Ja też nie wiem co się ze mną stało. Ale jeśli to sobie już wyjaśniliśmy, to teraz moja kolej..- Bierze głęboki wdech i ..-Naprawdę się mnie boisz?
Od razu ściska mnie coś w brzuchu. Co mam mu powiedzieć? Prawdę? Nie chcę go zranić, bo wiem że żałuje tego co zrobił.
~Czy jeśli bałabym się ciebie, to siedziałabym z tobą tutaj, teraz, w tym momencie? Chcesz żebym była szczera??
J: Tak, chcę wiedzieć wszystko, chcę abyś przy mnie czuła się bezpiecznie.- Mówi i widzę jak jego oczy przepięknie błyszczą się w słońcu.
Biorę głęboki wdech- Po twoim wybuchu w samochodzie, tuż po walce trochę się ciebie wystraszyłam, ale już jest wszystko OK.- Kończę i widzę jak się spina, nawet nie rozumiem dlaczego.
J: Nie Emy, nic nie jest OK, naprawdę tego nie chciałem, ale zdenerwowałaś mnie i...-Tutaj zamyka oczy i czuję, że myśli nad czymś.
~Nie wracajmy do tego, proszę.- Odpowiadam cicho i kładę swoją dłoń na jego. On tylko otwiera oczy i spogląda na mnie jakby zupełnie nie spodziewał się mojej reakcji.
~Przytulisz mnie?-Pytam, a ten lekko się śmieje pod nosem i rozkłada ręce do uścisku.

***Oczami Justina***
Em podchodzi do mnie i zawiesza ręce na mojej szyi. Ja oplatam rękoma jej wąską talię i chowam twarz w zagłębieniu jej szyi, napawając się przy tym pięknym zapachem jej perfum. Po chwili puszcza mnie i mówi po cichu:
~Od razu lepiej.- Lekko prycham i przekładam rękę przez jej ramię, kierując się w stronę domku. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu.

***Oczami Emy***
-Gdzie byliście?- Już w progu "zaatakowała" nas moja mama z promiennym uśmiechem na twarzy.
~Poszliśmy pozwiedzać wyspę.- Odpowiadam i podchodzę do lodówki po sok pomarańczowy, który od razu nalewam do czterech szklanek, wrzucam do nich 3 kostki lodu i na tacy niosę do gościnnego pokoju.
CH: O jezu, Em! Ratujesz nam życie- Wzdycha Chris.
~Och, ależ nie ma za co..- Prycham cicho pod nosem i kładę tacę na drewniany stolik.
Siadam na fotel i biorę szklankę z zimnym napojem do ręki, upijając łyk. Momentalnie w moje żyły uderza cudowne uczucie orzeźwienia. 
-Może pójdziemy do jacuzzi, na taras? Na dworze zrobiło się już nieco chłodniej, więc nas nie sparzy.- Pyta mama.
-Dobry pomysł.- Odpowiadamy w tym samym momencie, przez co wszyscy wybuchają śmiechem.
Każdy idzie do swojego pokoju i przebiera się. Zakładam białe bikini i wychodzę z pokoju, kierując się na taras. Obok jacuzzi, na leżakach leży moja mama i Chris. Justina jeszcze nie ma.
-Śliczne bikini kochanie.- Mówi zdejmując okulary słoneczne, choć i tak nie świeci słońce. Cała mama..
CH: To prawda, jest śliczne, nowe?- Pyta Chris.
~ Dziękuję i tak, nowe. Dostałam w prezencie.- Uśmiecham się i słyszę jak ktoś wchodzi na taras. Justin.
-Od..?- Pytał zaciekawiona rodzicielka.
~ Od niego.- Wskazuję palcem na szatyna, po czym ten lekko się uśmiecha.
J: Widze, że dobrze leży.- Zjeżdża wzrokiem od stóp do głowy i oblizuje delikatnie koniuszkiem języka, wargi. Zawsze tak robi gdy coś mu się podoba. Bynajmniej mam pewność, że nie kłamie.
~ Zgadza się. Wchodzimy do jacuzzi?- Pytam szybko, czując że na moje policzki wkrada się rumieniec. Mama z Chrisem wchodzą do jacuzzi, natomiast ja dopiero odrywam stopy od ziemi i ruszam w ich kierunku. Justin przechodząc obok mnie szepta mi do ucha "rumienisz się, mała" i z uśmiechem na twarzy wchodzi do siedzących w jacuzzi już mamy i Chrisa. Wchodząc do wody Justin podaje mi rękę i pomaga wejść po schodkach, bym nie poślizgnęła się. W jacuzzi siedzimy już od dobrych prawie 2 godzin. Nagle nasze rozmowy przerywa dzwonek z telefonu Justina. Wychodzi z wody i podchodzi do stolika Wyciera dłonie ręcznikiem, bierze iphona do ręki i przeczytawszy nazwę kontaktu wychodzi z tarasu do chatki. Nie ukrywam, że trochę mnie to ździwiło. Niestety..Ciekawość przejęła nademną kontrolę i kazała iść podsłuchać rozmowę. Wychodzę z jacuzzi i pod pretekstem pójścia do toalety po cichu, z ręcznikiem owiniętym w talii, wchodzę do domku. Justin znajduje się w wolnym pokoju, obok kuchni i na dodatek nie ma zamkniętych drzwi, co upraszcza moje zadanie. Wchodzę na paluszkach do kuchni i "nalewam soku". Słyszę kawałek jego rozmowy.
-Tak, wiem kochanie ale wiesz, że mam dużo pracy. Obiecuję. Oczywiście, że cię kocham. Za miesiąc. Niestety nie mogę szybciej przyjechać, plany się pozmieniały i nie mogę nic zrobić. Nie gniewaj się myszko.-  Jestem w kompletnym szoku. JUSTIN MA DZIEWCZYNĘ?! Jak to? Dlaczego mi o tym nie powiedział? Boli mnie to, że całował się ze mną 2 RAZY, a tak naprawdę ma dziewczynę i beszczelnie ją okłamuje! Nie mogę uwierzyć, w to co właśnie słyszałam. Nagle słyszę 
-Jutro zadzwonię, pa.- Rozłącza się, a ja w tym czasie szybko maszeruję w kierunku tarasu. Jest kilka minut po północy. Nie mając już na nic ochoty żegnam się z wszystkimi i idę w kierunku swojego pokoju, lecz zamyślona wpadam na Justina i gdyby nie jego dłonie, które szybko oplotły mnie w pasie, upadłabym. 
~ Sorki, zamyśliłam się.- Mówię lekko speszona.
J: Właśnie zauważyłem, nad czym tak rozmyślasz?- Och, serio chcesz wiedzieć?!
~O niczym ważnym, idę się położyć. Dobranoc.- Odpowiadam i idę do swojego pokoju.
J: Dobranoc, mała.- Puszcza mi oczko i idzie na taras.
Wchodzę do swojego pokoju i wyjmuję z szafy piżamę. Biorę szybki prysznic i ubrana wychodzę z łazienki. Kładę się spać i po kilku chwilach odpływam w głęboki sen.

*** Mój sen***
Biegnę przed siebie i potykam się o pojedyncze, małe kamyki. Wbiegam do ciemej uliczki, jednak nici z mojej ucieczki. Po chwili czuję jak moje plecy stykają się z zimną, betonową ścianą, a nadgarstki mam przyciśnięte po bokach mojej głowy. Zakapturzona postać śmieje się przebiegle i przygryzając płatek mojego ucha szepcze: Teraz jesteś moja, nie martw się, będzie nam razem dobrze. Płaczę, a wręcz szlocham, lecz nic to nie daje. Chłopak/mężczyzna ociera moje łzy z policzków i zaczyna odpinać moją bluzę. Ściąga mi ją i później wkłada zimne dłonie pod moją bluzkę. Błądzi dłońmi po moim brzuchu i dociera do piersi. Zdejmuje ze mnie biustonosz i ugniata moje piersi w swoich dużych dłoniach. Po tym wybucham jeszcze głośniejszym szlochem i wiem, że nie mam z nim żadnych szans. Mężczyzna zdejmuje ze mnie spodnie i rzuca je w kąt ciemnej uliczki. Zostaję tylko w samych koronkowych majtkach i bluzce. Momentalnie wpija się moje usta, a ja próbuję się wyrwać z uchwytu oprawcy. Mężczyzna denerwuje się, a wręcz się wkurza i uderza mnie z pięści w twarz, przez co upadam na zimną ziemię. Schyla się nademną i znów SZEPCZE "Kochanie, chcesz by bolało mocniej? Wiem, że nie dlatego bądź grzeczna, mówiłem ci, że będzie nam dobrze." Nagle rozrywa moje majtki, krzyczę i błagam by przestał, ale nic. Płaczę jak opętana i nagle..Budzę się.
Przed sobą widzę Justina. Siedzi naprzeciwko mnie na moim łóżku i widać, że jest aż przerażony. Dotykam policzki i czuję na nich łzy. Musiałam płakać przez sen. Czuję, że się cała trzęsę. 
J: Jezu, Em. Jak dobrze że się już obudziłaś. Płakałaś, krzyczałaś i prosiłaś by "tego nie robił". Co ci się śniło??- Nie wytrzymuję i wtulam się w niego. Szlocham i nie mogę się opanować. 
~Dziękuję, że mnie obudziłeś, to było okropne.- Zdołałam wydukać.
J: Ciii, już dobrze. Nic ci się nie stanie.

***Oczami Justina***
Budzą mnie dziwne krzyki i płacz. Wstaję pośpiesznie i wychodzę ze swojego pokoju. Słyszę, że odgłosy dobiegają z pokoju Em, dlatego wbiegam do jej pokoju, bez pukania i widzę, że śpi. Podbiegam do łóżka i siadam na nim. Próbuję ją obudzić, ale nic z tego. Nie daję rady. Kompletnie nie wiem co mam robić. Martwię się o nią, krzyczy i błaga o pomoc. Po kilku minutach wreszcie udaje mi się ją obudzić. Momentalnie podnosi się do pozycji siedzącej i widzę, że cała się trzęsie. Wystraszony pytam co jej się śniło, lecz ona od razu wtula się we mnie. Głaszczę ją po plecach i próbuję uspokoić. Niedługo i udaje mi się. Od razu czuję ogromną ulgę. 
J: Może zostać z tobą do rana? W razie czego jestem pod ręką.-  Składam propozycję próbując rozluźnić atmosferę.
~To świetny pomysł. Wskakuj.- Podnosi kołdrę do góry i po chwili leżę przy niej. Em zasypia "na swojej połowie" a ja "na swojej".



***********************
No hey hey! Przybywam z VII rozdziałem!! Mam nadzieję, że
podoba wam się, bo mi bardzo. Wydaje mi się, że ten rozdział 
wyszedł jako jedyny najdłuższy, co mnie cieszy. Do zobaczenia! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
          "Sabinkaa"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz