sobota, 16 stycznia 2016

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :)

Rozdział IX
"I'm Sophie"

***Oczami Justina***
-Jak się czujesz?- Pytam i chowam jej dłoń w swoją.
~Już lepiej.-  Uśmiecha się delikatnie.
-A tak w ogóle, co się dokładnie stało? Gdy przyszedłem do domu i zobaczyłem cię na ziemi..serce mi stanęło.- Drugą ręką przejeżdżam po czole i włosach. -Tak strasznie się o ciebie bałem!- Mówię głośno, a dziewczyna aż się wzdryga. -Przepraszam, mała.
~Strasznie bolała mnie rano głowa. Chciałam pójść po tabletkę i zasłabłam.- Mówi i w jej głosie dostrzegam dziwny rodzaj bólu i niepewności. Jestem wściekły na siebie, że nie zostałem z nią wtedy w domu. ~Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałeś.- Cholera! Jakim cudem, przecież miałem cały czas włączony głos!
Szybko wstaję z krzesła i sięgam do kieszeni dżinsów po iphona. 2 nieodebrane połączenia.
-Kurwa!- Rzucam smartfona na szafkę, obok łóżka Em i chodzę jak opętany po całym pokoju. Po chwili jednak próbuję się opanować i siadam z powrotem na krześle. Opieram łokcie o kolana i przecieram dłońmi twarz. -To moja wina..Dlaczego ja muszę być tak cholernie głupi?!-Podnoszę głos i wymachuję rękami.
~Justin- Zaczyna i spogląda na mnie niepewnie. ~To nie twoja wina, nie mogłeś tego przewidzieć. Jest dobrze.-Posyła lekki uśmiech. Jak ona teraz może się uśmiechać?! W takiej chwili?? Czasami naprawdę jej nie rozumiem. Już chcę mówić, ale na salę wpada Jessie i mój tata, a zaraz za nimi lekarz, z którym rozmawiałem jakiś czas temu.
D: Mamy wyniki badań. Morfologia jest w porządku, ciśnienie i tętno serca również, nie ma żadnych wewnętrznych zaniepokojeń.- Lekarz wpatruje się w zdjęcia oraz wyniki badań, wydrukowane na białym papierze. Nagle jego wzrok zmienia się..Marszczy brwi i spogląda z zainteresowaniem na czarny wydruk. -Lecz tak jak podejrzewałem, najprawdopodobniej jest to udar słoneczny.
J: Udar słoneczny?? Ale jak to panie doktorze, Emy spędziła na słońcu tylko kilka godzin. To wystarczyło?- Widzę szok wymalowany na twarzy Jessie, chociaż sam nie wyglądam lepiej. Mam nadzieję, że z Em będzie wszystko w porządku.
D: Tak, tyle wystarczyło, by komórki mózgowe przestały odpowiednio pracować i wywołać udar. Zrobimy jeszcze jedno badanie, na które potrzebujemy podpisu pacjentki, jeśli jest pełnoletnia. Jeśli nie, to zgodę opiekuna prawnego.- Spogląda wyczekująco na rodziców i czeka.
-Oczywiście, podpiszę co trzeba.- Jessie wychodzi razem z lekarzem z sali, a ja zostaję sam z Em i moim tatą.
CH: Jak się czujesz?- Podchodzi do jej łóżka i uśmiecha się czule,
~Już dobrze, nic mnie nie boli.- Mówi cichutko i aż robi mi się jej żal. Podchodzę i siadam obok niej, na łóżku.
-Będzie dobrze, nie martw się, mała.- Głaszczę ją po policzku i nie zwracam nawet najmniejszej uwagi na mojego tatę. Wiem, że może odebrać to nieco inaczej, lecz ja wiem co robię i wcale nie zamierzam się kontrolować. Em jest taką małą kruszynką, nie wiem czemu, ale czuję się odpowiedzialny za nią. Chcę by była szczęśliwa i bezpieczna. Muszę ją chronić i dbać o nią, by nie działa jej się najmniejsza krzywda.

***Oczami Emy***
Oddaję się pieszczocie i lekko przymykam oczy. Czuję ciepło na policzku i rozluźniam się. Gdy otwieram oczy, widzę uśmiechniętą twarz Justina, wpatrującą się we mnie. Przysuwam się bliżej szatyna, zakładam ręce na jego szyi i wtulam się w niego. Zaciągam się zapachem jego perfum i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi. Chłopak obejmuje mnie w talii i twarz zatopioną ma w moich czarnych włosach.

Do sali wchodzi pielęgniarka, wraz z moją mamą. Pielęgniarka zabiera mnie na badania. Po niecałych dwudziestu minutach wracamy na salę, w którym czekają wszyscy, łącznie z lekarzem.

~A więc..Kiedy mogę wyjść, panie doktorze?- Tak bardzo chcę być już w domu!
D: Myślę, że jutro będę mógł cię wypisać. Ale pod warunkiem, że będziesz czuła się dobrze i wyniki będą w porządku.-Mierzy mnie spojrzeniem i po chwili uśmiecha się.
~Oczywiście, dziękuję.-Ale ulga!
W sali zostaję tylko ja, nie mam pojęcia gdzie wszyscy się podziali. Nawet Justin. No cóż, podchodzę do dużego okna i siadam na parapecie. Wpatruję się w widoki przede mną i rozmyślam. Jak będzie wyglądała moja przyszłość? Czy związek mojej mamy to coś poważnego? Co jeśli im nie wyjdzie i rozstaną się..Nie będę  już widywać Justina? Cholernie źle się czuję z tą myślą. Bardzo przywiązałam się do szatyna i nie chcę, byśmy stracili kontakt i tak dobre relacje. Co ja w ogóle do niego czuję? Nie wiem, naprawdę nie wiem i mam nadzieję, że kiedyś się dowiem. Tyle pytań, a zero odpowiedzi.
Moje myśli zatrzymują się pod dotykiem ciepłych dłoni na moim zgiętym kolanie. Odchylam głowę w prawo i widzę Justina. Uśmiecha się do mnie czule i widzę przebłysk smutku w jego oczach. Nie wiem dlaczego się tak o mnie martwi. Może po prostu traktuje mnie jak młodszą siostrę..albo też nie jest pewny swoich uczuć? Pewnie jest równie zmieszany całą tą sytuacją i nie wie jak w stosunku do mnie ma się zachować? Oboje nie zbyt umiemy zachować zimnej krwi w takich okolicznościach, lecz z czasem będzie lepiej. Postaram się o to. Nie mogę pozwolić, by nasze relacje przekroczyły granicę.
J: Zjesz coś?- Och! Przyniósł mi kawę i kanapki. Dopiero teraz, gdy spoglądam na to, czuję jak mój brzuch zaciska się z głodu. Biorę do rąk późne śniadanie i siadam na łóżku. Jem i nie odzywam się ani słowem. Justin wpatruje się we mnie podczas posiłku, co mnie nieco krępuje, lecz nie zwracam na to uwagi. Kończę i odkładam pusty, papierowy kubek i folię z kanapek na stolik.
~Dziękuję.- Wyjąkuję ten wyraz z wielkim trudem, ponieważ czuję w moim gardle ogromną gulę. Muszę odpocząć i odstresować, lecz nie udaje mi się to, gdy na każdym kroku jest przy mnie szatyn. Owszem, jest mi z nim dobrze u boku. Jest zabawny, potrafi poprawić mi humor i zwyczajnie dobrze się czuję przy nim, w każdej sytuacji przy nim zadręczają mnie od jakiegoś czasu pytania. Pytania, które nie dają mi w nocy spać i które błąkają się w moich myślach w ciągu dnia. Pytania, na które nie wiem czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź. "Co się dzieje między mną, a Justinem?", "Kim dla siebie jesteśmy?".
J:Mała, odcięłaś się. Coś się stało?- Tak, stało się!
~Wszystko dobrze..Muszę trochę odpocząć, Jedź do domu, prześpij się i rano dam ci znać czy wychodzę.- Mówię prawie szeptem. W tym momencie czuję się dziwnie, nieswojo. Mam nadzieję, ze da za wygraną i pojedzie do domu.
J:Chyba żartujesz, mała. Nigdzie się stąd nie ruszam. Będę przy tobie.-Oj! Skąd taki przepływ emocji??-Nie zostawię cię tutaj samej.-Mówi i aż robi mi sie cieplej.
~Justin..Proszę- Coś czuję, że go nie przekonam.
J:Em, powiedziałem, że zostaję tu i koniec tematu! Prześpij się, jakby co wołaj, jestem na wyciągnięcie ręki.- Pociera kciukiem moją dłoń i wychodzi z sali. Ja w tym czasie okrywam się białą, szpitalną kołdrą i próbuję odpłynąć w głęboki, rozkoszujący sen.

***
Budzę się gwałtownie, spoglądam na zegarek i widzę, że dochodzi 3:00. Rozglądam się dookoła i widzę przy moim łóżku Justina. Zasnął na krześle, oparty głową o moje łóżko. O boże! On naprawdę to dla mnie robi?! Naprawdę został tutaj ze mną? Wstaję po cichu, by nie obudzić chłopaka, biorę telefon do ręki i wychodzę z sali. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co, nie wiem gdzie. Po prostu wychodzę i idę przed siebie. Sala, na której się znajduję, jest ostatnia, na końcu ciemnego, bardzo długiego korytarza. Przed sobą nie widzę nic. Wyciągam z kieszeni spodni smartfona i włączam latarkę. Dopiero teraz mogę nieco przyjrzeć się temu miejscu. Ściany korytarzy są kremowe, na jednej ze ścian jest krzyż. Idę dalej..Z haczyka zwisa sznureczek, na którym przywieszony jest zeszyt. Zdejmuję go, siadam na podłodze i plecami opieram się o zimną ścianę. Pierwszy wpis:

 Wyspa piękna, lecz szpital niekoniecznie. Zbyt wiele się tu stało, bym mogła to miejsce mile wspominać..R.B

Drugi wpis:

Dużo tutaj przeżyłem, to miejsce utkwi mi w pamięci na długo..O ile będę w stanie wytrzymać to cierpienie..M.J

Trzeci wpis:

Co mogę napisać.. To miejsce nie jest tak złe, jak wszyscy piszą. Owszem, stało się tutaj wiele złego, ale to niczyja wina. Po prostu..Stało się. W.R

Czwarty wpis:
Dzień spokojny, lecz noc nie do opisania. Byłam przerażona. Gdy wychodziłam stąd, ulga była niesamowita. Dowiedziałam się trochę o tym miejscu i czuję, że lepiej było jak tego nie wiedziałam. Pewnie każdy, który czyta ten zeszyt, ma ochotę uciekać stąd w cholerę..Ale bez obaw. To miejsce się zmieniło.. 

Po przeczytaniu tych czterech wpisów, natychmiast zamykam zeszyt i zawieszam go z powrotem na haczyk. Siadam znów pod ścianą i nogi przysuwam bliżej klatki piersiowej. Co oznaczają te wpisy? O co tu chodzi? Przypomina mi tą jakąś scenę z horroru. Ale przecież to niemożliwe, ktoś musi robić sobie żarty! To piękne miejsce, wyspa cudowna. Dlaczego akurat ten szpital jest taki "straszny", wnioskując z przeczytanych wpisów..?? Nie wiem gdzie dokładnie leży szpital, ponieważ gdy mnie tutaj przywieźli, byłam nieprzytomna. Ale czy naprawdę to miejsce jest takie okropne? Jestem kompletnie zdezorientowana. Podnoszę wzrok i zamieram. Kilka kroków ode mnie stoi jakaś osoba. Wstaję szybko i powoli cofam się do tyłu.
-Nie bój się, nic ci nie zrobię.- Od razu uspokajam się, bo słyszę głos dziewczyny. Dziewczyna podchodzi do mnie i wystawia dłoń. -Jestem Sophie. -Mówi krótko i ściskam jej dłoń.
~Emy.- Sophie chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie w kierunku któregoś z pokoju. Domyślam się, że do jej pokoju. Zapala lampkę obok łóżka i teraz widzę prawie wszystko. Pokój ma sama, więc nie musimy się martwić, że obudzimy kogoś jasnym światłem, bądź naszymi rozmowami.
-Siadaj.- Klepie miejsce obok siebie na łóżku i wykonuję polecenie. -Co tutaj robisz?
~Wczoraj rano przywieźli mnie tutaj, zasłabłam rano w domku, na wyspie.-Mówię szeptem i spoglądam w jej szare tęczówki. ~A ty? Długo tutaj jesteś? -Dziewczyna momentalnie zmienia wyraz twarzy. Widzę, że jest przygnębiona jeszcze bardziej.
-Ja...jestem tutaj bardzo długo. Ale nie rozmawiajmy o mnie.- Och! Czyli mamy rozmawiać o mnie??
-Kiedy wychodzisz? ~W południe, jeśli wszystko będzie OK.-O kurde! A co jeśli Justin się obudził?!
~Przepraszam, muszę już iść. Nie chcę, by brat mnie opieprzył. Zapomniałam, że czuwa w mojej sali. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Miło było cię poznać, Sophie.-Niespodziewanie dziewczyna mocno mnie do siebie przytula. Obejmuję ją w pasie i trwamy tak dość długo. Odczepia się ode mnie i widzę, że łza spływa po jej policzku. Zrobiłam coś nie tak..?
~Hey, co się stało? Nie płacz.-Ocieram wpół wyschniętą łzę i wlepiam w nią swoje lekko zdezorientowane spojrzenie.
-Och, przepraszam..Nie przejmuj się mną. Idź już, nie chcę, byś miała kłopoty. I mam nadzieję, że do zobaczenia.-Przytrzymuję jeszcze chwilę jej dłoń i opuszczam jej pokój. Patrzę jeszcze tylko na numer sali "205" i kieruję się po cichu do mojego pokoju. Otwieram drzwi i na moje nieszczęście strasznie skrzypią! Cholera! Niestety, już po pierwszym kroku widzę jak Justin wstaje szybko z krzesła i mierzy mnie spojrzeniem. Nie dobrze..
-Em, gdzieś ty była?! Myślałem, że zwariuję! Już chciałem iść po pielęgniarkę! -Ups! Chyba się zdenerwował..
~Justin, uspokój się. Byłam tylko w..toalecie! -Wymyślam na poczekaniu. Rzecz jasna, nie miałam zamiaru spowiadać się ze wszystkiego. 
-To dlaczego mnie nie obudziłaś? Mogłem pójść z tobą..A co jeśli byś znów zasłabła, co??-Nie da za wygraną?!
Podchodzę do niego, staję na palcach i przybliżam swoją twarz do jego. Chwytam jego głowę w swoje dłonie i mówię prosto w jego twarz..
~Jestem cała i zdrowa. Szłam tylko siku, nie chciałam cię budzić, bo widziałam że jesteś zmęczony. Nawet jeśli źle bym się czuła, zadzwoniła bym do ciebie. Spokojnie, wszystko.jest.ok! -Widzę, że troszczy się o mnie, ale musi trochę wyluzować! -Przytulam się do niego, a on niemal od razu odwzajemnia gest. ~Chodź. –Łapię go za rękę i kieruję w stronę łóżka. Układam się na lewej stronie i klepię miejsce obok. Co prawda łóżko szpitalne nie jest zbyt duże, ale bez problemu pomieściliśmy się we dwoje. ~Dobranoc, Justin.
-Śpij dobrze, mała.



      *******************        
       Ba buum tss!! Witajcie w 9 rozdziale! Chyba fajnie mi wyszedł i za chwilę zaczynam
       pisać 10 rozdział! :D Do następnego! Poczta-opowiadania_fanfiction@o2.pl                                        Bohaterowie  
       Mój ask
       CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :*
                                                                



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz