Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :)
Rozdział IX
"I'm Sophie"
***Oczami Justina***
-Jak się czujesz?- Pytam i chowam jej dłoń
w swoją.
~Już lepiej.- Uśmiecha się
delikatnie.
-A tak w ogóle, co się dokładnie stało?
Gdy przyszedłem do domu i zobaczyłem cię na ziemi..serce mi stanęło.- Drugą
ręką przejeżdżam po czole i włosach. -Tak strasznie się o ciebie bałem!- Mówię
głośno, a dziewczyna aż się wzdryga. -Przepraszam, mała.
~Strasznie bolała mnie rano głowa.
Chciałam pójść po tabletkę i zasłabłam.- Mówi i w jej głosie dostrzegam dziwny
rodzaj bólu i niepewności. Jestem wściekły na siebie, że nie zostałem z nią
wtedy w domu. ~Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałeś.- Cholera! Jakim cudem,
przecież miałem cały czas włączony głos!
Szybko wstaję z krzesła i sięgam do
kieszeni dżinsów po iphona. 2 nieodebrane połączenia.
-Kurwa!- Rzucam smartfona na szafkę, obok
łóżka Em i chodzę jak opętany po całym pokoju. Po chwili jednak próbuję się
opanować i siadam z powrotem na krześle. Opieram łokcie o kolana i przecieram
dłońmi twarz. -To moja wina..Dlaczego ja muszę być tak cholernie
głupi?!-Podnoszę głos i wymachuję rękami.
~Justin- Zaczyna i spogląda na mnie
niepewnie. ~To nie twoja wina, nie mogłeś tego przewidzieć. Jest dobrze.-Posyła
lekki uśmiech. Jak ona teraz może się uśmiechać?! W takiej chwili?? Czasami
naprawdę jej nie rozumiem. Już chcę mówić, ale na salę wpada Jessie i mój tata,
a zaraz za nimi lekarz, z którym rozmawiałem jakiś czas temu.
D: Mamy wyniki badań. Morfologia jest w
porządku, ciśnienie i tętno serca również, nie ma żadnych wewnętrznych
zaniepokojeń.- Lekarz wpatruje się w zdjęcia oraz wyniki badań, wydrukowane na
białym papierze. Nagle jego wzrok zmienia się..Marszczy brwi i spogląda z
zainteresowaniem na czarny wydruk. -Lecz tak jak podejrzewałem,
najprawdopodobniej jest to udar słoneczny.
J: Udar słoneczny?? Ale jak to panie
doktorze, Emy spędziła na słońcu tylko kilka godzin. To wystarczyło?- Widzę
szok wymalowany na twarzy Jessie, chociaż sam nie wyglądam lepiej. Mam
nadzieję, że z Em będzie wszystko w porządku.
D: Tak, tyle wystarczyło, by komórki
mózgowe przestały odpowiednio pracować i wywołać udar. Zrobimy jeszcze jedno
badanie, na które potrzebujemy podpisu pacjentki, jeśli jest pełnoletnia. Jeśli
nie, to zgodę opiekuna prawnego.- Spogląda wyczekująco na rodziców i czeka.
-Oczywiście, podpiszę co trzeba.- Jessie
wychodzi razem z lekarzem z sali, a ja zostaję sam z Em i moim tatą.
CH: Jak się czujesz?- Podchodzi do jej
łóżka i uśmiecha się czule,
~Już dobrze, nic mnie nie boli.- Mówi
cichutko i aż robi mi się jej żal. Podchodzę i siadam obok niej, na łóżku.
-Będzie dobrze, nie martw się, mała.-
Głaszczę ją po policzku i nie zwracam nawet najmniejszej uwagi na mojego tatę.
Wiem, że może odebrać to nieco inaczej, lecz ja wiem co robię i wcale nie
zamierzam się kontrolować. Em jest taką małą kruszynką, nie wiem czemu, ale
czuję się odpowiedzialny za nią. Chcę by była szczęśliwa i bezpieczna. Muszę ją
chronić i dbać o nią, by nie działa jej się najmniejsza krzywda.
***Oczami Emy***
Oddaję się pieszczocie i lekko przymykam
oczy. Czuję ciepło na policzku i rozluźniam się. Gdy otwieram oczy, widzę
uśmiechniętą twarz Justina, wpatrującą się we mnie. Przysuwam się bliżej szatyna,
zakładam ręce na jego szyi i wtulam się w niego. Zaciągam się zapachem jego
perfum i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi. Chłopak obejmuje mnie w talii i
twarz zatopioną ma w moich czarnych włosach.
Do sali wchodzi pielęgniarka, wraz z moją
mamą. Pielęgniarka zabiera mnie na badania. Po niecałych dwudziestu minutach
wracamy na salę, w którym czekają wszyscy, łącznie z lekarzem.
~A więc..Kiedy mogę wyjść, panie
doktorze?- Tak bardzo chcę być już w domu!
D: Myślę, że jutro będę mógł cię wypisać.
Ale pod warunkiem, że będziesz czuła się dobrze i wyniki będą w
porządku.-Mierzy mnie spojrzeniem i po chwili uśmiecha się.
~Oczywiście, dziękuję.-Ale ulga!
W sali zostaję tylko ja, nie mam pojęcia
gdzie wszyscy się podziali. Nawet Justin. No cóż, podchodzę do dużego okna i
siadam na parapecie. Wpatruję się w widoki przede mną i rozmyślam. Jak będzie
wyglądała moja przyszłość? Czy związek mojej mamy to coś poważnego? Co jeśli im
nie wyjdzie i rozstaną się..Nie będę już widywać Justina? Cholernie źle
się czuję z tą myślą. Bardzo przywiązałam się do szatyna i nie chcę, byśmy
stracili kontakt i tak dobre relacje. Co ja w ogóle do niego czuję? Nie wiem,
naprawdę nie wiem i mam nadzieję, że kiedyś się dowiem. Tyle pytań, a zero
odpowiedzi.
Moje myśli zatrzymują się pod dotykiem
ciepłych dłoni na moim zgiętym kolanie. Odchylam głowę w prawo i widzę Justina.
Uśmiecha się do mnie czule i widzę przebłysk smutku w jego oczach. Nie wiem
dlaczego się tak o mnie martwi. Może po prostu traktuje mnie jak młodszą
siostrę..albo też nie jest pewny swoich uczuć? Pewnie jest równie zmieszany
całą tą sytuacją i nie wie jak w stosunku do mnie ma się zachować? Oboje nie
zbyt umiemy zachować zimnej krwi w takich okolicznościach, lecz z czasem będzie
lepiej. Postaram się o to. Nie mogę pozwolić, by nasze relacje przekroczyły
granicę.
J: Zjesz coś?- Och! Przyniósł mi kawę i
kanapki. Dopiero teraz, gdy spoglądam na to, czuję jak mój brzuch zaciska się z
głodu. Biorę do rąk późne śniadanie i siadam na łóżku. Jem i nie odzywam się
ani słowem. Justin wpatruje się we mnie podczas posiłku, co mnie nieco krępuje,
lecz nie zwracam na to uwagi. Kończę i odkładam pusty, papierowy kubek i folię
z kanapek na stolik.
~Dziękuję.- Wyjąkuję ten wyraz z wielkim
trudem, ponieważ czuję w moim gardle ogromną gulę. Muszę odpocząć i
odstresować, lecz nie udaje mi się to, gdy na każdym kroku jest przy mnie
szatyn. Owszem, jest mi z nim dobrze u boku. Jest zabawny, potrafi poprawić mi
humor i zwyczajnie dobrze się czuję przy nim, w każdej
sytuacji przy nim zadręczają mnie od jakiegoś czasu pytania. Pytania, które nie
dają mi w nocy spać i które błąkają się w moich myślach w ciągu dnia. Pytania,
na które nie wiem czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź. "Co się dzieje między
mną, a Justinem?", "Kim dla siebie jesteśmy?".
J:Mała, odcięłaś się. Coś się stało?- Tak,
stało się!
~Wszystko dobrze..Muszę trochę odpocząć,
Jedź do domu, prześpij się i rano dam ci znać czy wychodzę.- Mówię prawie
szeptem. W tym momencie czuję się dziwnie, nieswojo. Mam nadzieję, ze da za
wygraną i pojedzie do domu.
J:Chyba żartujesz, mała. Nigdzie się stąd
nie ruszam. Będę przy tobie.-Oj! Skąd taki przepływ emocji??-Nie zostawię cię
tutaj samej.-Mówi i aż robi mi sie cieplej.
~Justin..Proszę- Coś czuję, że go nie
przekonam.
J:Em, powiedziałem, że zostaję tu i koniec
tematu! Prześpij się, jakby co wołaj, jestem na wyciągnięcie ręki.- Pociera
kciukiem moją dłoń i wychodzi z sali. Ja w tym czasie okrywam się białą,
szpitalną kołdrą i próbuję odpłynąć w głęboki, rozkoszujący sen.
***
Budzę się gwałtownie, spoglądam na zegarek
i widzę, że dochodzi 3:00. Rozglądam się dookoła i widzę przy moim łóżku
Justina. Zasnął na krześle, oparty głową o moje łóżko. O boże! On naprawdę to
dla mnie robi?! Naprawdę został tutaj ze mną? Wstaję po cichu, by nie obudzić
chłopaka, biorę telefon do ręki i wychodzę z sali. Nie wiem dlaczego, nie wiem
po co, nie wiem gdzie. Po prostu wychodzę i idę przed siebie. Sala, na której
się znajduję, jest ostatnia, na końcu ciemnego, bardzo długiego korytarza.
Przed sobą nie widzę nic. Wyciągam z kieszeni spodni smartfona i włączam
latarkę. Dopiero teraz mogę nieco przyjrzeć się temu miejscu. Ściany korytarzy
są kremowe, na jednej ze ścian jest krzyż. Idę dalej..Z haczyka zwisa
sznureczek, na którym przywieszony jest zeszyt. Zdejmuję go, siadam na podłodze
i plecami opieram się o zimną ścianę. Pierwszy wpis:
Wyspa piękna, lecz szpital
niekoniecznie. Zbyt wiele się tu stało, bym mogła to miejsce mile
wspominać..R.B
Drugi wpis:
Dużo tutaj przeżyłem, to miejsce utkwi mi
w pamięci na długo..O ile będę w stanie wytrzymać to cierpienie..M.J
Trzeci wpis:
Co mogę napisać.. To miejsce nie jest tak
złe, jak wszyscy piszą. Owszem, stało się tutaj wiele złego, ale to niczyja
wina. Po prostu..Stało się. W.R
Czwarty wpis:
Dzień spokojny, lecz noc nie do opisania.
Byłam przerażona. Gdy wychodziłam stąd, ulga była niesamowita. Dowiedziałam się
trochę o tym miejscu i czuję, że lepiej było jak tego nie wiedziałam. Pewnie
każdy, który czyta ten zeszyt, ma ochotę uciekać stąd w cholerę..Ale bez obaw.
To miejsce się zmieniło..
Po przeczytaniu tych czterech wpisów, natychmiast zamykam zeszyt i zawieszam go z powrotem na haczyk. Siadam znów pod ścianą i nogi przysuwam bliżej klatki piersiowej. Co oznaczają te wpisy? O co tu chodzi? Przypomina mi tą jakąś scenę z horroru. Ale przecież to niemożliwe, ktoś musi robić sobie żarty! To piękne miejsce, wyspa cudowna. Dlaczego akurat ten szpital jest taki "straszny", wnioskując z przeczytanych wpisów..?? Nie wiem gdzie dokładnie leży szpital, ponieważ gdy mnie tutaj przywieźli, byłam nieprzytomna. Ale czy naprawdę to miejsce jest takie okropne? Jestem kompletnie zdezorientowana. Podnoszę wzrok i zamieram. Kilka kroków ode mnie stoi jakaś osoba. Wstaję szybko i powoli cofam się do tyłu.
-Nie bój się, nic ci nie zrobię.- Od razu
uspokajam się, bo słyszę głos dziewczyny. Dziewczyna podchodzi do mnie i
wystawia dłoń. -Jestem Sophie. -Mówi krótko i ściskam jej dłoń.
~Emy.- Sophie chwyta mnie za nadgarstek i
ciągnie w kierunku któregoś z pokoju. Domyślam się, że do jej pokoju. Zapala
lampkę obok łóżka i teraz widzę prawie wszystko. Pokój ma sama, więc nie musimy
się martwić, że obudzimy kogoś jasnym światłem, bądź naszymi rozmowami.
-Siadaj.- Klepie miejsce obok siebie na
łóżku i wykonuję polecenie. -Co tutaj robisz?
~Wczoraj rano przywieźli mnie tutaj, zasłabłam
rano w domku, na wyspie.-Mówię szeptem i spoglądam w jej szare tęczówki. ~A ty?
Długo tutaj jesteś? -Dziewczyna momentalnie zmienia wyraz twarzy. Widzę, że
jest przygnębiona jeszcze bardziej.
-Ja...jestem tutaj bardzo długo. Ale nie
rozmawiajmy o mnie.- Och! Czyli mamy rozmawiać o mnie??
-Kiedy wychodzisz? ~W południe, jeśli
wszystko będzie OK.-O kurde! A co jeśli Justin się obudził?!
~Przepraszam, muszę już iść. Nie chcę, by
brat mnie opieprzył. Zapomniałam, że czuwa w mojej sali. Mam nadzieję, że się jeszcze
spotkamy. Miło było cię poznać, Sophie.-Niespodziewanie dziewczyna mocno mnie
do siebie przytula. Obejmuję ją w pasie i trwamy tak dość długo. Odczepia się
ode mnie i widzę, że łza spływa po jej policzku. Zrobiłam coś nie tak..?
~Hey, co się stało? Nie płacz.-Ocieram
wpół wyschniętą łzę i wlepiam w nią swoje lekko zdezorientowane spojrzenie.
-Och, przepraszam..Nie przejmuj się mną.
Idź już, nie chcę, byś miała kłopoty. I mam nadzieję, że do
zobaczenia.-Przytrzymuję jeszcze chwilę jej dłoń i opuszczam jej pokój. Patrzę
jeszcze tylko na numer sali "205" i kieruję się po cichu do mojego
pokoju. Otwieram drzwi i na moje nieszczęście strasznie skrzypią! Cholera!
Niestety, już po pierwszym kroku widzę jak Justin wstaje szybko z krzesła i
mierzy mnie spojrzeniem. Nie dobrze..
-Em, gdzieś ty była?! Myślałem, że
zwariuję! Już chciałem iść po pielęgniarkę! -Ups! Chyba się zdenerwował..
~Justin, uspokój się. Byłam tylko
w..toalecie! -Wymyślam na poczekaniu. Rzecz jasna, nie miałam zamiaru spowiadać
się ze wszystkiego.
-To dlaczego mnie nie obudziłaś? Mogłem pójść
z tobą..A co jeśli byś znów zasłabła, co??-Nie da za wygraną?!
Podchodzę do niego, staję na palcach i przybliżam
swoją twarz do jego. Chwytam jego głowę w swoje dłonie i mówię prosto w jego twarz..
~Jestem cała i zdrowa. Szłam tylko siku,
nie chciałam cię budzić, bo widziałam że jesteś zmęczony. Nawet jeśli źle bym
się czuła, zadzwoniła bym do ciebie. Spokojnie, wszystko.jest.ok! -Widzę, że
troszczy się o mnie, ale musi trochę wyluzować! -Przytulam się do niego, a on
niemal od razu odwzajemnia gest. ~Chodź. –Łapię go za rękę i kieruję w stronę
łóżka. Układam się na lewej stronie i klepię miejsce obok. Co prawda łóżko
szpitalne nie jest zbyt duże, ale bez problemu pomieściliśmy się we dwoje.
~Dobranoc, Justin.
-Śpij dobrze, mała.
*******************
Ba buum tss!! Witajcie w 9 rozdziale! Chyba fajnie mi wyszedł i za chwilę zaczynam
pisać 10 rozdział! :D Do następnego! Poczta-opowiadania_fanfiction@o2.pl Bohaterowie
Mój ask
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz